Forum www.benbarnesforumpl.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Opowiadania

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.benbarnesforumpl.fora.pl Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Shadow
Beno-Obsesja
Beno-Obsesja



Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 796
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokio/Wolsztyn/Londyn xD

PostWysłany: Nie 20:57, 19 Gru 2010    Temat postu: Opowiadania

Jak ktoś pisze niebenowate opowiadania...

Ponieważ wszystkie moje książki i opowiadania są obecnie przerabiane, to na dobry początek wstawię jedno z przed roku, jeszcze w miarę normalne. Żeby tak od razu nie uszkadzać waszego zdrowia...

Pisane na konkurs na forum o "Zwiadowcach". Los Halta.




***
Król Clonmelu siedział na tronie, spoglądając półprzymkniętymi oczami na drzwi po drugiej stronie sali. Stukał nerwowo palcami o poręcz. Westchnął cicho i odwrócił wzrok.
Po chwili drzwi otworzyły się na całą szerokość. Do Sali wkroczył bogato odziany pachołek. Pokłonił się przed królem. – Wasza Wysokość! Królowa urodziła bliźnięta! – oznajmił.
Król wstał i ruszył do Sali, w której przebywała jego żona. Gdy wszedł, lekarz pokłonił mu się i pokazał bliźnięta.
-Pierworodny nazywa się Halt – powiedział wskazując na jednego z noworodków. – A ten drugi to Ferris.
Król spojrzał na żonę. – Więc Halta poślemy do Araluenu, do mojego przyjaciela, tak jak ustaliliśmy, Rilian nauczy go paru przydatnych rzeczy. A Ferris zostanie z nami.
Królowa spojrzała na króla pytającym wzrokiem. Jej oczy były szkliste, a Poliki czerwone.
-Ma gorączkę – wyjaśnił lekarz. – Powinna odpocząć, a wtedy przejdzie… W każdym razie powinno przejść – dodał.
Po chwili królowa jęknęła cicho. Otworzyła oczy, jakby chciała jeszcze raz spojrzeć na świat, po czym powrotem je zamknęła.
Król przyłożył rękę do jej czoła. – Stygnie… - wyszeptał spoglądając z rozpaczą na lekarza.
Nastała cisza przerywana ostatnimi, cichymi oddechami królowej. Po chwili i ode ustały. Zdawało się, że czas się zatrzymał. Król i lekarz stali w bezruchu, nie oddychając, jakby bojąc się przerwać ciszę. W końcu odgłos kroków na korytarzu wyrwał ich z odrętwienia.
Później wiatr jeszcze godzinami roznosił po pobliskich górach echo żałobnych dzwonów…
***
Zwiadowca Rilian siedział przed chatą przeglądając listy i raporty. Nagle koło niego przeleciała ze świstem strzała i wbiła się w drzewo obok tarczy. Spojrzał na młodego, siedmioletniego clonmelskiego księcia Halta, który strzelał właśnie z małego refleksyjnego łuku.
Po chwili zwiadowca wstał i poszedł do stajni. Przyprowadził stamtąd swojego konia i kucyka.
-Chodź, Halt, przejedziemy się – powiedział poprawiając siodła.
Jechali przez las, gdy nagle koń Riliana zarżał. Zatrzymali się. Zwiadowca zaczął nasłuchiwać. Wokoło panowała niemal idealna cisza, przerywana tylko szelestem liści na drzewach. Po chwili ruszyli dalej.
Po chwili zza krzaków wyskoczył wilk i zaatakował Riliana. Zwiadowca wyjął z pochwy sztylet i poderżnął zwierzęciu gardło.
Wilk padł martwy na trawę. Zwiadowca był jednak mocno ranny. Wiedział, że wykrwawi się nim dotrą do zamku. Owinął szczelnie ranę materiałem. W końcu ruszyli do zamku.
Było już widać szare mury zamku, gdy Rilian zatrzymał konia. – Hasło do niego to „Proszę Cię”. – Zwiadowca zawahał się. Halt nie wiedział jeszcze o swoim pochodzeniu, zresztą jak wszyscy w Araluenie. Teraz jednak Rilian musiał mu powiedzieć. – Halt, jesteś… - zaczął, jednak nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Jego usta poruszały się tylko lekko.
Halt patrzył z przerażeniem na zwiadowcę. Próbował odczytać słowa z ruchu ust, nie potrafił jednak nic zrozumieć. Po chwili już było za późno. Ręce Riliana opadły wzdłuż boków jego konia. Halt szepnął hasło do zwiadowczego wierzchowca. Ten posłusznie ruszył za nim w kierunku zamku.
***
Zwiadowca Gerald spacerował tam i z powrotem po ganku. Halt siedział na krześle i wodził za nim wzrokiem. Skulony wyglądał na mniej niż siedem lat. Po chwili zwiadowca zatrzymał się i zaczął przyglądać się chłopcu.
Był dość wysoki, szczupły, miał dość krótkie, nierówno obcięte brązowe włosy i śniadą cerę. Policzek przecinała długa biała blizna, zaczynająca się na szyi i znikająca we włosach. Była dobrze widoczna, gdyż kontrastowała ze skórą.
-Więc naprawdę nie wiesz, skąd pochodzisz? Miałeś zostać zwiadowcą, tak? Dobrze więc… Jak masz na imię? – zaczął wreszcie Gerald.
-Halt – chłopiec odpowiedział niepewnie na pytanie zwiadowcy. Gerald często przyjeżdżał do Riliana, był jego przyjacielem, lecz Halt nie znał go za dobrze.
-Więc Halt, zrobimy tak. Od teraz będę twoim nauczycielem, ale prawdziwe szkolenie możesz zacząć dopiero jak będziesz miał piętnaście lat. Czyli za… Ile masz lat? A tak, siedem. Więc dopiero za osiem lat. To zrobimy inaczej. Poślę cię do szkoły. Co ty na to? – zwiadowca spojrzał badawczo na chłopca.
Halt zgodził się dość niechętnie. Bardziej podobało mu się życie zwiadowcy niż chodzenie do szkoły, wiedział jednak, że Gerald ma rację.
Od następnego dnia zaczął chodzić do szkoły. Gdy ukończył piętnaście lat, zaczął się jego trening na zwiadowcę.
***
Książę Ferris siedział w swojej komnacie i spoglądał na królewskiego posła, pisarza i doradców króla. – Więc jeszcze raz. Poseł będzie płynął z listem króla do Araluenu. Zatrzyma się tam na jakiś czas w porcie, poczym wróci do Clonmelu i da mojemu ojcu sfałszowany przez pisarza list – książę skrzywił się na wspomnienie ojca. Król nie chciał go widywać, gdyż był podobny do matki. Z tego samego powodu Halt nie został jeszcze wezwany do Clonmelu, co zresztą było dla Ferrisa korzystne.
-A gdy zostaniesz królem nadasz nam tytuły szlacheckie – zakończył jeden z doradców. – Wolałbym jednak mieć to na piśmie – zaczął, przerwał jednak czując na sobie lodowate spojrzenie księcia.
-Wiem, ale nie będziesz miał. Gdyby były jakieś dokumenty, spisek mógłby wyjść na jaw. Nie wykręcilibyśmy się wtedy, i zamiast na tron trafiłbym do lochu. Tak jak i wy. A teraz lepiej wróćmy do zajęć. – uciął dyskusję Ferris.
***
Halt siedział w cieniu, wśród drzew, bawiąc się brązowym liściem dębu zawieszonym na łańcuszku. Wsłuchiwał się w szelest liści i inne doskonale mu znane leśne odgłosy. W kroplach wody na liściach odbijały się pojedyncze promienie słońca przedzierające się przez korony drzew.
Spojrzał na małe leśne jeziorko znajdujące się przed nim. Srebrzysta tafla wody była nienaruszona, odbijały się w niej fragmenty niemal bezchmurnego, niesamowicie błękitnego nieba i smukłe sylwetki drzew. Tuż przed nim, w lustrze wody odbijała się jego twarz.
Dotknął palcami powierzchni jeziorka. Jego twarz zniknęła pośród fal. Woda była chłodna. Halt westchnął, odchylił głowę do tyłu i czekał.
Było już późne popołudnie. Zdawało się, że od chwili gdy wykonał wszystkie zadania minęła wieczność, choć równie dobrze mogło minąć parę minut. Komisja egzaminacyjna właśnie się naradzała. Za niedługo miało okazać się, czy zostanie zwiadowcą.
Usłyszał szelest za plecami. Odwrócił się. W jego stronę szedł Gerald. Halt wstał i otrzepał się z liści. Czekał.
Gerald podszedł do niego i uśmiechnął się tajemniczo. – Zamierzasz jeszcze dzisiaj wrócić, czy będziesz tu siedzieć do rana? – spojrzał na Halta. – Nie martw się - powiedział jeszcze, ściskając jego dłoń i ukradkiem wsuwając mu w nią mały przedmiot.
Halt otworzył dłoń. W promieniach słońca połyskiwał srebrny liść dębu.
***
Wiele lat później Halt przybył do Clonmelu. Król został zamordowany, a następca tronu był podejrzany o oszustwo. Jechał właśnie gościńcem, gdy nagle z przeciwnej strony nadbiegł mężczyzna.
Halt zatrzymał się. Mężczyzna biegł, oglądając się ciągle za siebie, więc nie widział zwiadowcy. Nagle zobaczył go. Zatrzymał się. Otworzył szeroko oczy z przerażenia, ale po chwili uśmiechnął się dziwnie. Stał bardzo blisko. Halt przyjrzał mu się dokładnie. Dopiero teraz zauważył, że mężczyzna wygląda zupełnie jak on. Stał tak, zdziwiony, nie wiedząc co powiedzieć.
Ferris pierwszy oprzytomniał. – To pa, braciszku – rzucił i wskoczył w krzaki.
Po chwili Halt zrozumiał przyczynę jego pośpiechu. Z naprzeciwka nadbiegł liczący około stu żołnierzy oddział. Pojmali go, nie zwracając uwagi na jego tłumaczenia. Posłali jednak kilkunastu żołnierzy w kierunku, który wskazał zwiadowca.
Zawieźli go do stolicy, gdzie wtrącony został do lochu. Parę godzin później wrócili żołnierze wysłani w ślad za Ferrisem. Bliźniacy zostali wtrąceni do jednej celi.
Następnego dnia przyszedł do nich szlachcic zastępujący obecnie króla. Rozmawiał z nimi długo, nie był jednak w stanie ustalić, który z nich jest Ferrisem.
-A może wsiądziemy po kolei na konia, którym tu przyjechałem? Ten, który utrzyma się w siodle jest Haltem, a ten, który spadnie Ferrisem – zaproponował Halt.
Siedzący obok niego Ferris prychnął z pogardą. – To nic nie da.
Halt jednak uśmiechnął się tylko tajemniczo.
***
Następnego dnia wyprowadzono jeńców na dziedziniec. Pierwszy na konia miał wsiąść Halt. Wskoczył pewnie na siodło i ruszył galopem. Przejechał kawałek, a potem zawrócił. Zeskoczył na ziemię i odsunął się.
Ferris wskoczył na siodło. Uderzył piętami w bok. Koń ciągle stał w miejscu. Książę zaczął walić piętami w bok konia. Nagle poczuł jak wylatuje z siodła. Przeleciał i wylądował parę metrów dalej.
Halt uniósł brwi do góry i spojrzał na zdziwionego brata. – A jednak dało.
***
Halt siedział na ganku i przeglądał listy i raporty z Clonmelu. Uporządkował wszystkie sprawy, a funkcję króla oddał młodszemu bratu. O najważniejszych sprawach miał jednak decydować zwiadowca.
Odrzucił w tył papiery i spojrzał na swojego nowego ucznia, Serila, który właśnie próbował strzelać z nowo otrzymanego refleksyjnego łuku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pat3195
Fan Bena
Fan Bena



Dołączył: 28 Kwi 2010
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kruszewo

PostWysłany: Nie 19:42, 02 Sty 2011    Temat postu:

To ja też wstawie mój reportaż

Ostatnio często zdarza mi się przechodzić ciemnymi ulicami miasta. Błąkam się alejami parku. Nocą świat staje się inny, bardziej tajemniczy, a jednocześnie bardziej skłonny ukazać swoje tajemnice. Często na mojej drodze spotykam porzucone zwierzęta. Wygłodniałe i wychudzone tylko czekają, tylko czekają aż ktoś wyciągnie do ni9ch pomocną dłoń, przygarnie, albo da chociaż kawałek jedzenia. Niestety niewielu z nas obchodzi ich los, wielu przechodzi obojętnie…
Niedawno szłam starą dzielnicą, niezbyt bezpieczną. Mało kto się tam zapuszczał. Ja jednak lubiłam samotność i pewną dozę ryzyka. Dzielnica była niewielka; kilka starych domów i nieużywane już od dawna opuszczone magazyny. Niekiedy widywało się tam jakiś bezdomnych szukających na noc schronienia. Okolica przywodziła na myśl jakąś scenerię z horroru. Dzisiaj wybrałam inną drogę niż zwykle. Postanowiłam, że wrócę też nową, jakąś wcześniej nie odkrytą przeze mnie ścieżką. Skręciłam w lewo w jakąś ciemną ulicę. Nie była długa, ale oświetlały ją tylko dwie latarnie, reszta nie działała. Szłam drogą. Przechodząc obok jednego z domów, które wyglądały na opuszczone usłyszałam cichy skowyt. Spojrzałam w tamtą stronę. Obok furtki stał jakiś pakunek, chyba karton. Podeszłam do niego i uchwyciłam jego brzegi. Moim oczom ukazały się trzy szczeniaki. Dotknęłam jednego z nich. Wydawało mi się, że nie oddycha. Moje przeczucia były słuszne. Szczeniak był bez życia. Dwa pozostałe też wyglądały na chore. Chyba od dawna nie były karmione. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i spojrzałam w stronę domu. W drzwiach pojawił się zarys postaci, po chwili usłyszałam głos.
- Jeśli nie chcesz, by coś ci się stało, wynoś się stąd i zostaw moje psy! – warknął mężczyzna
- Czy wie pan, że jeden ze szczeniaków już zdechł? Skoro są pana, nie dba pan o nie?! Czy tak trudno je nakarmić?
Starałam się być opanowana, ale przychodziło mi to z wielkim trudem.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?! To moje psy i zrobię z nimi co tylko mi się tylko żywnie podoba. Nikt nie będzie mi rozkazywać!
- Czy pan wszystkich tak traktuje? Przecież to są żywe stworzenia!
Nie mogłam utrzymać emocji na wodzy. Krzyczałam na niego.
- Jak chcesz żyć to zamknij się i znikaj stąd. – syknął
- Jak pan tak w ogóle może?! Wszędzie będzie im lepiej niż u ciebie! – krzyknęłam
- Ostrzegałem cię…
Poczułam uderzenie w tył głowy. Upadłam na ziemię. Nic nie widziałam. Czułam, że ogarnia mnie mrok. Zemdlałam…
Obudziłam się na czymś miękkim. Wszystko mnie bolało. Strasznie palił mnie lewy nadgarstek, a w głowie czułam ostry ból. Otworzyłam oczy. Byłam w swoim mieszkaniu. Nie miałam pojęcia jak się w nim znalazłam. Usiadłam. Kątem oka dostrzegłam, że na stoliku koło łóżka leży jakaś biała koperta. Otworzyłam ją i wyjęłam kartkę. Były na niej czerwone plamy. Widniał na niej napisany krwią tekst: CIESZ SIĘ, ŻE TYLKO TAK SKOŃCZYŁAŚ SUKO!!! Przeraziłam się. Zaczęłam się zastanawiać, co mam zrobić. Nadgarstek wciąż mnie palił. Wzmagało to mój niepokój. Podniosłam rękaw bluzki. Na ręce miałam wypalony jakiś znak. Wyglądał na jakiś stary symbol. Bałam się. Nie wiedziałam co mam zrobić. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Wystraszyłam się. Wstałam jednak i podeszłam otworzyć. To był kurier. Powiedział, że ma dla mnie paczkę, że chyba mam jakiegoś adoratora. Zapytał czy dobrze się czuje. Powiedziałam, że nic mi nie jest, odebrałam przesyłkę i weszłam do środka. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Miałam podpuchnięte oczy. Tusz mi się rozmazał, musiałam płakać. Paczka, którą otrzymałam była duża i ciężka, owinięta czerwoną kokardą. Otworzyłam ją. W środku były szczeniaki. Martwe. Całe we krwi. Na nich leżał mój dowód osobisty. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Bałam się, ale wiedziałam co muszę zrobić. Zadzwoniłam na policję i opowiedziałam im, co zdarzyło się poprzedniej nocy. Na początku nie chcieli uwierzyć. Przyjechali jednak do mnie do mieszkania. Nie mogli uwierzyć własnym oczom. Cała historia wydawała im się bardzo nieprawdopodobna. Jednak gdy zobaczyli wypalony znak na moim nadgarstku i martwe szczeniaki wszczęli śledztwo. Po kilku miesiącach policji udało ująć się tego mężczyznę i jego wspólnika. Przez ten czas dostawałam listy z pogróżkami. Odetchnęłam z wielką ulgą po schwytaniu tych mężczyzn. Śledztwo wykazało, że robili brutalne eksperymenty na zwierzętach, a szczeniaki były ich kolejnymi ofiarami. Do swoich nienormalnych doświadczeń poświęcili bardzo wiele istnień.
Czasem wciąż błąkam się nocą po mieście. Znak wypalony na moim lewym nadgarstku przypomina mi tą historię. Wiem, że dobrze zrobiłam zgłaszając całe zdarzenie na policji. Gdybym tego nie zrobiła dziś bym bardzo żałowała. Od tamtego pamiętnego wydarzenia minął rok, a ja pomagam zwierzętom. One też żyją, też mają prawo do dobrego życia, one czują tak samo jak my – ludzie. Możemy im pomóc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pat3195
Fan Bena
Fan Bena



Dołączył: 28 Kwi 2010
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kruszewo

PostWysłany: Pon 17:35, 03 Sty 2011    Temat postu:

dziewczyny pomóżcie... mam wziąć udział w konkursie pod hasłem "od magii świata do magii słowa". może to być opowiadanie, bajka,baśń itp. ale nie mam pomysłu o czym pisać. Proszę piszcie jakieś swoje propozycje...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily.
Uzależnienie od Bena



Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 2228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: niedaleko Krakowa

PostWysłany: Pon 17:50, 03 Sty 2011    Temat postu:

Ale czadzior! Szkoda że u nas takiego nie ma

Napisz np. o naszej Barnii Very Happy Chodzi o to że wymyślisz swoją krainę. Kiedyś napisałam opowiadanie w którym dziewczynka przenosiła się w snach do innego świata.
Takich pomysłów to ja mam milion na godzine Very Happy Zależy o czym chcesz napisać? Przyjaźni? Miłości? Przygodach?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pat3195
Fan Bena
Fan Bena



Dołączył: 28 Kwi 2010
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kruszewo

PostWysłany: Pon 23:15, 03 Sty 2011    Temat postu:

no właśnie nie wiem... jak myślisz o czym najlepiej napisać na taki konkurs?? o miłości??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily.
Uzależnienie od Bena



Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 2228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: niedaleko Krakowa

PostWysłany: Wto 20:36, 04 Sty 2011    Temat postu:

O miłości. Hmm. Mi by trudno było pisać o czymś czego nie poczułam. Myśle że napisałbym w stylu baśni; wzruszająco, przygoda jedna ale z zaskakującymi wątkami, przyjaźń i może takie zauroczenie? Albo jakieś zaczątki tej miłości. Żeby sie wyszedł z tego romans Very Happy i może jeszcze ciutke dramatu Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pat3195
Fan Bena
Fan Bena



Dołączył: 28 Kwi 2010
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kruszewo

PostWysłany: Śro 17:27, 05 Sty 2011    Temat postu:

o dzięki:) skorzystam z rady:P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Estrella
Fan Bena
Fan Bena



Dołączył: 27 Paź 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:19, 22 Sty 2011    Temat postu:

Hmm mam napisane z 3 opowiadania, ale pisane w rozdziałach więc nie wiem czy opłaca się wstawiać choć trochę tego:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.benbarnesforumpl.fora.pl Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin